Najlepsza odmiana, czyli jaka? – konferencja rolnicza

Zapraszamy do obejrzenia I części Konferencji Rolniczej z 29 lutego 2024 r. na temat korzyści z uprawy słonecznika i soi oraz doboru odmian tych gatunków.

Z nagrania dowiesz się, jak wybrać odmianę słonecznika i soi do swojego gospodarstwa.

Ekspert: Bartosz Stopczyk, Dyrektor Działu Nasion, Agrosimex

Te tematy mogą Cię zainteresować:

0:37 Charakterystyka soi i jej wymagań.

5:04 Dlaczego warto włączyć soję do płodozmianu?

6:58 Czy jest miejsce na polu na soję?

17:25 Poznaj odmianę soi Amiata.

20:14 Jak plonuje odmiana soi Amiata?

24:26 Czy warto zaszczepić nasiona soi szczepionką bakteryjną?

29:17 Co warto wiedzieć o uprawie słonecznika?

29:50 Kukurydza czy słonecznik – jaki gatunek wybrać?

37:23 Powierzchnia uprawy słonecznika w Polsce.

37:55 Poznaj odmianę słonecznika InSun 222CLP

 

 

Odmiany wspomniane podczas konferencji to:

Odmiana soi Amiata

Odmiana słonecznika InSun 222CLP

 

 

Transkrypcja

Szanowni państwo, witam na kolejnej konferencji rolniczej online firmy Agrosimex.

Na początek takie bardziej kontrowersyjne tematy, „Słonecznik i soja na fali”. Tutaj wypadałoby zadać pytanie, czy jest to fala wzrostowa, czy fala spadkowa? I o tym będziemy sobie dzisiaj rozmawiać. Ja nazywam się Bartosz Stopczyk, reprezentuję Dział Nasion firmy Agrosimex. Dla tych z państwa, którzy nie mieli jeszcze zbyt dużej styczności z soją, jest to gatunek, który nie jest naturalny dla naszego klimatu, dla naszego kraju, gatunek, który został tu sprowadzony.

Roślina strączkowa, która ma całkiem spory szereg zalet. Charakteryzując ją krótko: roślina ciepłolubna, dnia krótkiego, lubi nieco późniejszy termin wysiewu ze względu na to, że wymaga bardziej nagrzanej gleby, 8-10 stopni Celsjusza, końcówka kwietnia, początek maja to taki optymalny termin siewu, książkowy. Oczywiście jest on w głównej mierze uzależniony od przebiegu temperatur. Jeżeli mamy do czynienia z długą i zimną wiosną, to ten termin siewu, podobnie jak w przypadku kukurydzy, będzie nam się odsuwał. Fizjologiczne zero to 6 stopni Celsjusza, czyli to taka temperatura, przy której soja blokuje wegetację, zatrzymuje się. Dlatego mówimy o tych późniejszych terminach siewu, żeby te rośliny mogły w szybkim tempie wegetować, ładnie funkcjonować na polu, żeby nie doszło do przestojów, które wpływają na zużywanie składników odżywczych wewnątrz rośliny, a nie przynoszą efektów w postaci pobierania tych substancji z gleby i rozbudowy rośliny i potencjalnego plonu.

Fazy krytyczne to siew i kwitnienie ze względu na chłód. Tutaj akurat mamy sytuację jasną, już o tym mówiłem. Niebagatelną zaletą soi jest skład chemiczny nasion. To właśnie jest powód, dla którego soja moim zdaniem, i chyba nie tylko moim, staje się coraz popularniejszą uprawą. 40% zawartości białka, około 20% zawartości tłuszczu powoduje, że jest to zarówno roślina, którą wykorzystujemy do produkcji bardzo zdrowego oleju spożywczego, jak również ma duże znaczenie w produkcji pasz wysokobiałkowych. Śruta sojowa to jeden z głównych komponentów. Zresztą nie tylko pasz, bo mówimy również o tej ekologicznej części branży spożywczej.

Mówimy również o wykorzystaniu normalnie, bo przecież jeżeli kupujemy produkty w sklepach, w wielu z nich znajdujemy informację, że zawiera soję czy śrutę sojową. Więc jak by nie patrzył, z tą soją stykamy się na co dzień. Bardzo ważnym elementem soi jest niezwykle wydajna symbioza z bakteriami brodawkowymi, Bradyrhizobium japonicum. Nie jest to dla nas nic niezwykłego, dlatego że w polskich warunkach uprawiamy wiele roślin strączkowych i wszystkie z nich żyją w symbiozie z bakteriami brodawkowymi. Natomiast to, co jest istotne w przypadku soi, tak jak już mówiłem, to nie jest roślina naturalna dla naszego klimatu, więc i bakterie, które współpracują z systemem korzeniowym soi nie funkcjonują naturalnie w naszej glebie. Musimy je do tej gleby zaszczepić, zaszczepiamy je, wnosząc je razem z nasionami. Innymi słowy, szczepionka musi trafić na nasiona i dopiero potem te nasiona trafiają do gleby. Dobrze zaprawiona soja, która buduje silną, intensywną symbiozę, jest w stanie, niektórzy mówią, że nawet więcej, ale ta symbioza jest w stanie zagwarantować soi nawet ponad 200 kilogramów azotu z hektara, gdzie 100 kilogramów azotu to około 300 kilogramów saletry amonowej, której nie trzeba wnosić, żeby zaopatrzyć rośliny w azot. Tak więc jeżeli mówimy o samej uprawie, mamy tutaj do czynienia z bardzo wysokimi oszczędnościami, jeżeli chodzi o stosowanie nawozów azotowych.

Do nawozów azotowych jeszcze za chwilę wrócimy, natomiast tutaj chciałem podkreślić przede wszystkim fakt, że bakterie brodawkowe, tu akurat mamy do czynienia z konkretnym, specyficznym szczepem, który nie funkcjonuje w Polsce, musi zostać zaszczepiony na nasiona i należy to zrobić odpowiednim produktem, gdzie mamy gwarancję, iż zawiera on dokładnie ten szczep bakterii, dlatego że soja nie będzie współpracować z innymi szczepami, takimi, które pracują z grochem, z łubinem czy z bobikiem. To są zupełnie inne szczepy, niewspółpracujące. Po co nam soja na polu? Z jednej strony to chyba jest truizm, że mamy bardzo duży udział zbóż w strukturze zasiewów i w ostatnich latach uciekamy od zbóż, których nadprodukcja, a także inne problemy, o których nie chciałbym tutaj szeroko dyskutować, powodują, że ta opłacalność zbóż mocno się obniża. Ale soja to również bardzo fajny efekt, jeżeli chodzi o glebę. Oczywiście, ponieważ jest to inny gatunek, ma ona działanie fitosanitarne, ogranicza występowanie patogenów, które uderzają w rośliny zbożowe, ponieważ nie jest ich żywicielem. Czyli zrobienie sobie takiej rocznej przerwy, wprowadzenie soi na pole, powoduje wyczyszczenie tej gleby.

To, o czym już rozmawialiśmy, wiąże azot atmosferyczny i nie dość, że sama nie wymaga nawożenia azotowego, to jeszcze zostawia w perspektywie po uprawie soi bardzo duże ilości tego azotu w glebie. Czyli mamy tutaj już oszczędność w postaci nawożenia rośliny następczej. System korzeniowy soi sięga bardzo głęboko, więc on tak intensywnie spulchnia, rozbija tę glebę, powoduje, że ona jest bardziej… poprawia jej profil, podnosi bilans materii organicznej w glebie. To są też elementy, które mają wpływ na późniejsze zachowanie roślin następczych. Ponieważ ten system korzeniowy jest bardzo głęboki, soja jest w stanie wyciągnąć składniki odżywcze z głębszych warstw gleby, które są niedostępne dla innych gatunków, na przykład zbóż, ze względu na płytszy system korzeniowy. Soja oczywiście również poprzez bakterie brodawkowe, współpracujące z nią na zasadzie symbiozy, zwiększa biologiczną aktywność gleby, więc ma też to niebagatelny wpływ na funkcjonowanie tej gleby w późniejszym czasie.

Czy jest miejsce na naszych polach na soję? Pozwoliłem sobie przygotować takie zestawienie, które omawia areał głównych roślin wysokobiałkowych w Polsce w latach 2021-2023. To zestawienie zostało przygotowane na podstawie danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, czyli wnioski o dopłaty. Jak państwo widzicie, generalnie te areały nam się za bardzo nie zmieniają. Przez trzy lata areał uprawy bobiku pozostał mniej więcej na tym samym poziomie, 37 tysięcy hektarów. Trochę wzrosła nam uprawa grochu, rzeczywiście w ostatnich latach groch stał się tematem trochę bardziej handlowym, ale to jest wzrost około 20 tysięcy hektarów, z 95 do 118 tysięcy. Łubin, ten areał, jak widać w ostatnich latach, przeżywa pewne wahnięcia, ale pozostaje również mniej więcej na tym samym poziomie. Wynika to pewnie z faktu, że łubin jest jedną z roślin częściej trafiających jako poplon, międzyplon na nasze pola, więc ten areał waha się między 190 a 170 tysięcy hektarów. Są takie delikatne, kosmetyczne wahnięcia.

Soja w 2020 i 2021 roku pracowała na areale około 20-25 tysięcy hektarów. W 2022 nastąpił gwałtowny rozwój. Skok tej uprawy do 50 tysięcy, czyli praktycznie podwojony areał, chociaż biorąc pod uwagę łączny areał roślin strączkowych w Polsce i w ogóle areał uprawy, tak naprawdę soja nadal jest uprawą niszową. Tak troszeczkę należałoby się chyba zastanowić, dlaczego, skoro, tak jak mówiłem, jej uprawa niesie szereg zalet, a za chwilę podejdziemy do oceny ekonomicznej. Areał wszystkich roślin wysokobiałkowych w Polsce kształtuje się na poziomie około 370 tysięcy hektarów, gdzie soja zajmuje około 11-12% w tym areale. Jeżeli mielibyśmy mówić o udziale w areale wszystkich gruntów uprawnych, to ta ilość byłaby naprawdę promilowa, żeby być precyzyjnym. Jeżeli porównamy sobie rośliny wysokobiałkowe w kontekście potencjału plonowania, tutaj pozwoliłem sobie posiłkować się źródłem, jakim jest COBORU, Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych, badania porejestrowe i rozpoznawcze, średnie plony poszczególnych gatunków w kolejnych latach i średni plon z trzylecia. Tak naprawdę jak patrzymy sobie na badania coborowskie, to widać wyraźnie, że rośliny strączkowe, bobik i groch, to są plony na poziomie około 4 ton z hektara, soja, jak widać, 3,5 tony, gdzie łubin, który z definicji trafia na gorsze stanowiska, ląduje nam na poziomie około 2 ton z hektara. Tak to rzeczywiście wygląda w praktyce polowej.

Oczywiście znam również gospodarstwa, które powiedzą i słusznie, że one są w stanie bobiku czy grochu wyciągać 5 ton z hektara na bardzo dobrych stanowiskach przy agrotechnice opracowanej już od wielu lat i dużym doświadczeniu. Znam również gospodarstwa, które regularnie już od kilku lat potrafią zbierać soi powyżej 4 ton z hektara. Tu mówimy o pewnych średnich, które pokazują nam tendencję. Jak by nie patrzył, soja zajmuje drugie miejsce zaraz po bobiku i grochu, jeżeli chodzi o potencjał produkcyjny. Natomiast należałoby też sobie odpowiedzieć w tym miejscu wyraźnie, że jeżeli mamy mówić o pozycjonowaniu co do stanowisk, to zdecydowanie najbardziej wymagającą uprawą jest bobik, który powinien być siany na najlepszych glebach. Z tego też tytułu ten areał bobiku nigdy nie był za duży w Polsce. Kolejny jest groch siewny, który ma swoje wymagania. Następna byłaby soja, która właśnie plasuje się między grochem a łubinem, czyli nie ma tak wysokich wymagań jak groch, ale też powinna być siana na stanowiskach nieco lepszych niż łubin.

Tutaj mamy akurat w tabeli łubin wąskolistny, gdyż stanowi on ponad 90% całego areału łubinu w Polsce i dlatego nim się posiłkujemy w tych przykładach. Tak że soja jest takim średniakiem, nie wymaga gleb najmocniejszych. Oczywiście na lepszych stanowiskach będzie plonowała lepiej. Sprawdza się na glebach średnich, nieco bardziej przepuszczalnych, nie tak słabych jak łubin, ale ten profil, jeżeli chodzi o stanowiska, pozwala siać ją na pewno na znacznie większej ilości pól, na większym areale niż groch czy bobik. Warto tutaj wspomnieć też o tym fakcie, że generalnie w ostatnich latach rzeczywiście przyrosło nam sporo nowych, lepszych, plenniejszych odmian i to też na pewno wpływa na możliwości produkcyjne i wydajność soi, dlatego że programy hodowlane bobiku, grochu i łubinu są bardzo zaawansowane od wielu lat, natomiast soja, szczególnie te odmiany wczesne, dopiero w ostatnich latach zaczyna rozwijać skrzydła, co też myślę, że jest przyczyną dotychczasowej słabszej popularności tej rośliny.

Na koniec ekonomia. Ja tutaj chciałbym podkreślić, że nie chcę dyskutować o tym, że ktoś sprzedał łubin za 1100, 1200 czy 1700 złotych w tym roku. Pewnie na cele siewne, tak jak mówiłem, poplonowe, międzyplonowe, w mniejszych ilościach. Posiłkowałem się portalem cenyrolnicze.pl po to, żeby uzyskać ceny skupu w przypadku odstawienia dużych ilości, całosamochodowych, żebyśmy mogli sobie porównać ceny, jak wyglądają one w dużym handlu, a nie na poziomie mniejszych ilości. Tak jak państwo widzicie na tym slajdzie, możecie to sobie potwierdzić w notowaniach na cenach rolniczych. Cena soi praktycznie dwukrotnie przekracza cenę bobiku, grochu czy łubinu. Cenę soi podałem za notowaniami opublikowanymi na stronie największego zakładu przetwarzającego soję w Polsce. Oczywiście są to ceny loco brama, więc też trzeba to wziąć pod uwagę.

Natomiast zobaczcie państwo, że ta różnica jest naprawdę duża. Jeżeli weźmiemy pod uwagę średni plon, przemnożymy przez tę cenę, to bobik daje nam przychód na poziomie 4 ton, bobik i groch, 4, może 5 ton z hektara przy maksymalnie dobrym roku. Natomiast soja przy średnim plonowaniu to już jest przychód na poziomie 6 tysięcy złotych z hektara. Jeżeli przyjmiemy, że ten plon może przekraczać 4 tony, to ta kwota robi nam się zdecydowanie lepsza. Jeżeli do tego wszystkiego weźmiemy pod uwagę, że rzeczywiście każdy z gatunków ma swoją specyfikę, jeżeli mówimy o technologii uprawy, to jednak ta soja wydaje się być ekonomicznie najbardziej uzasadnionym wyborem. Jeżeli rozmawiamy o rozwiązaniach, które pozwalają nam wyjąć z tego hektara trochę więcej pieniędzy, zwiększyć swój przychód, a równocześnie też zwiększyć na pewno marżowość tej uprawy, bo pomimo różnic pomiędzy poszczególnymi gatunkami wysokobiałkowymi, jeżeli przyjrzymy się kosztom uprawy, rzeczywiście po stronie soi będą droższe nasiona, pozostałe elementy są na zbliżonym poziomie, więc przy tak dużej różnicy na korzyść, różnicy ekonomicznej, soja będzie generowała zdecydowanie lepsze zyski.

Do tego potencjalnego przychodu na pewno należałoby doliczyć jeszcze fakt, ale to są zalety, które prezentują sobą wszystkie wysokobiałkowe, że te rośliny zostawiają po sobie świetne stanowisko dla rośliny następczej, na przykład pszenicy ozimej. Gospodarstwa, które po soi sieją pszenicę ozimą, deklarują wyraźnie, że te plony w kolejnym roku ze względu na lepsze nasycenie gleby azotem, ze względu na mniejszą presję chorób, potrafią wzrosnąć od 500 do 1000 kilogramów z hektara, więc patrząc na cenę pszenicy, jaka ona by nie była, jest to niebagatelny atut. A tutaj znowu wracamy do tego, że z bobikiem nie wejdziemy na wiele stanowisk, na które trafiamy z pszenicą. Soja pod tym względem jest bardziej elastyczna, czyli stanowi lepszy przedplon na tych średnich stanowiskach, bo tam się uda, w przeciwieństwie do bobiku czy do grochu. Nie rozmawiamy o łubinie, dlatego że jego uprawa to słabsze stanowiska, a tam już raczej będziemy ruszali z pszenżytem czy z żytem, więc ten punkt odniesienia byłby troszeczkę zachwiany.

Reasumując króciutko, patrząc na te wszystkie argumenty, patrząc na kwestie finansowe, przychody, a także na szereg bardzo dobrych odmian już dostępnych w Polsce, odmian, które pozwalają z dużym sukcesem uprawiać soję w naszych warunkach, wydaje mi się, że soja powinna zdecydowanie szybciej zyskiwać na popularności. Rzeczywiście w tym roku zapytania od rolników świadczą o tym, że jest bardzo duże zainteresowanie tym gatunkiem. Może to w końcu będzie taki rok, gdzie soja pokaże swoją siłę i rzeczywiście będzie posiana na większym areale. Do tej pory jednym z elementów blokujących rozwój soi był na pewno brak punktów skupu. Natomiast tak jak mówię, mamy bardzo duży zakład skupiający soję. Ten zakład obudował się, czy został obudowany lokalnymi firmami skupowymi, które skupują soję i przewożą do finalnego miejsca zbytu. Czyli praktycznie w każdym regionie jest możliwość zbytu soi. Oczywiście trzeba pilnować, żeby ten zbyt odbywał się w rozsądnych pieniądzach, ale to niestety dotyczy wszystkich upraw, wszystkich płodów rolnych, że do samego końca musimy walczyć o to, żeby ta cena sprzedaży była na jak najlepszym poziomie.

Natomiast patrząc na produktywność, wymagania stanowiskowe, korzyści i ekonomię, cały czas podkreślam, jestem głęboko przekonany, że to soja jest właściwym wyborem, jeżeli mamy rozwijać rośliny białkowe, jeżeli mamy stawiać na polskie białko, ponieważ te soje, które w tym momencie siejemy i uprawiamy w Polsce są non-GMO, czyli to są soje wyhodowane tradycyjną metodą hodowli, nie ma tam ingerencji w genom. Te soje są naprawdę świetnym rozwiązaniem i popularność soi na rynku powinna rosnąć. Ponieważ zahaczyłem już temat odmian, nie byłbym sobą, gdybym nie uderzył w tym kierunku, w ofercie Agrosimexu znajduje się soja Amiata, sprzedajemy ją już 4 lata. Takie hasełko reklamowe „Amiata w polu zamiata”, można powiedzieć, odmiany konkurencyjne zamiata, a jest po prostu odmianą, która jest bardzo dobrze dopasowana do naszych gleb i naszego klimatu, i w tych warunkach pokazuje bardzo wysoki i bezpieczny potencjał plonowania.

Tak jak mówiłem wcześniej, wyniki w COBORU kształtują się na poziomie 3,5 tony z hektara, Amiata pod tym względem jest zdecydowanie lepsza. To, co jest niesamowicie ważnym elementem lub dwoma ważnymi elementami, to po pierwsze kwestia bardzo wysokiej odporności strąków na pękanie. Starsze odmiany, wczesne, miały taką tendencję, że w momencie osiągnięcia dojrzałości te strąki bardzo szybko otwierały się i te odmiany miały dużą tendencję do osypywania się ziaren na ziemię przed zbiorem, przez co rolnik po prostu potrafił stracić dużą część plonu. Amiata tutaj daje nam dużo lepsze, dużo większe bezpieczeństwo uprawy, dlatego że te strąki są bardziej elastyczne, dłużej są zamknięte i dają nam możliwość lepszego trafienia z terminem zbioru i utrzymania tego plonu praktycznie do tego terminu kombajnowania.

Sam zbiór, sam przejazd kombajnem jest nieco łatwiejszy, dlatego że Amiata buduje dolne strąki dosyć wysoko. Tak jak patrzyłem na różne odmiany soi, patrzyłem w badania, oceniałem je na polach, można powiedzieć, że soja buduje dolne strąki w zależności od odmiany od 7-8 centymetrów nad ziemią do nawet 15 centymetrów, Amiata tutaj jest w grupie tych wygodniejszych odmian, dlatego że średnia wysokość osadzenia dolnego strąka to 13 centymetrów, czyli ten przebieg zbioru powinien być w miarę łatwy na polach, które są wyrównane. Bo to też jest jeden z argumentów, czy też jeden z elementów właściwej uprawy soi, że soja powinna trafiać na pola w miarę płaskie właśnie po to, żeby ten heder nam się nie bujał przy zbiorze, ponieważ musimy jechać nisko przy ziemi i wtedy ten zbiór finalny jest szybszy, łatwiejszy, bardziej precyzyjny. Jest to odmiana średniowczesna trzy-zerowa, natomiast jej poziom wczesności umożliwia jej uprawę i zbiór na terenie całego kraju, również w województwach północnych, gdzie ten okres wegetacji jest krótszy, więc potrzebujemy soi szybciej dojrzewającej, Amiata sobie radzi, chociaż oczywiście ma to też wpływ na potencjał produkcyjny, ale nadal jest on na bardzo przyzwoitym poziomie.

Tutaj macie państwo zaznaczone w roku 2020, Amiata co roku jest praktycznie badana w kilkudziesięciu lokalizacjach i to, co chcemy podkreślić, właśnie w badaniach COBORU wyraźnie wykazano, że Amiata ma najwyższą odporność strąków na pękanie, na osypywanie się nasion i w przypadku uprawy soi jest to niesamowicie istotny element, który chroni potencjał plonowania. Pod tym względem Amiata jest wybitna i to jest ten element, na który warto zwrócić uwagę, wybierając odmianę. Już w 2020 roku Amiata zajęła pierwsze miejsce. Te plony na północy kraju sięgały 3,5 tony z hektara, centrum kraju to było ponad 4 tony, natomiast południe, Dolny Śląsk, Opolszczyzna, Podkarpacie, to były plony nawet na poziomie prawie 6 ton z hektara, więc w naszych warunkach Amiata pokazała ekstremalnie wysoki potencjał produkcyjny, jak również udowodniła, że plonuje doskonale w każdym regionie Polski. W roku 2021 zajęła drugie miejsce w COBORU, w roku 2022 również drugie miejsce, czyli cały czas na prawie 50 badanych odmian Amiata była w czołówce, udowadniała, że jest doskonałym wyborem dla polskich rolników. Jak to wygląda w 2023 roku?

Troszeczkę zmieniły się realia podawania wyników, dlatego że soja została podzielona na grupy wczesności i do tej pory wzorzec był jeden, czyli średnia ze wszystkich 50 badanych odmian, natomiast w tym momencie każda grupa soi wczesna i bardzo wczesna, średniowczesna i późna mają swoje wzorce, średnią z odmian w danej grupie, więc troszeczkę nam się ten wzorzec wypłaszczył. Ale nie zmienia to faktu, że Amiata ponownie, że tak powiem, zaczarowała sytuację, ponownie zaplonowała zdecydowanie powyżej wzorca i zanotowała jeden z najlepszych średnich plonów, dlatego że jak sobie spojrzymy, to średni plon Amiaty przekracza 4 tony.

Przypominam, że za ostatnie 3 lata mówiliśmy o plonie średnim soi na poziomie 3,5 tony, Amiata ponad 4 tony, czyli 0,5 tony na plusie. Przy cenie skupowej na poziomie 1700-1800 złotych to jest około 900 złotych większego przychodu z hektara, tak więc bezdyskusyjnie Amiata pokazuje nam tutaj, że od strony zarówno agrotechnicznej, jak i ekonomicznej jest właściwym wyborem. I tak jak przejdziemy sobie wszystkie lokalizacje, można zaobserwować, że zarówno jeżeli dotyczy to lokalizacji znajdujących się na północy kraju, centrum kraju czy południu, Amiata notuje bardzo wysokie i ładnie wyskakujące ponad średnią wyniki plonowania. Śrem, Tarnów, Skołoszów, Przecław, to są plony powyżej 5 ton, a nawet 6 ton z hektara.

Zwróćcie państwo uwagę, Wielkopolska – 112% wzorca, Śrem – mamy ponad 6 ton Amiaty, Tarnów, czyli Małopolskie, mamy ponad 6 ton Amiaty, Skołoszów, Podkarpackie, mamy prawie 6 ton plonowania Amiaty, Pawłowice, to jest województwo śląskie, znowu ponad 6 ton w przypadku Amiaty. Wiele rezultatów zbliżających się do 5 ton praktycznie w każdej lokalizacji, w każdej stacji w roku 2023, jak i w poprzednich latach. Amiata pokazała, że plonuje zdecydowanie powyżej wzorca, Zybiszów, to jest lokalizacja znowu na Dolnym Śląsku, wszędzie gdzie Amiata była siana, praktycznie potrafiła poradzić sobie z plonowaniem powyżej średniej, czyli dawała zysk w postaci dodatkowego plonu. Warto mieć to na uwadze i to, co jeszcze raz podkreślam, to są badania z lokalizacji zarówno na północy, w centrum, jak i na południu, wszędzie Amiata była sobie w stanie poradzić na doskonałym poziomie.

Co warto podkreślić, my bardzo starannie przygotowujemy nasiona do siewu, czasami pojawiają się takie pytania, czy warto tę soję jeszcze doszczepić przed siewem, bo przecież ileś czasu minęło od zaszczepienia nasion, czy te bakterie będą żywe, będą zdrowe? Stosujemy preparat LIQUIFiX 120, ten preparat ma to do siebie, że zawiera w sobie również pewien taki utrwalacz, który powoduje, że bakterie troszeczkę usypiają na nasionach. I dopóki nie są pobudzone, dopóki nie są wysiane w glebę, wykazują niską aktywność biologiczną, dzięki czemu wolniej wymierają. W efekcie, ponieważ w LIQUIFiX-ie mamy bardzo dużą koncentrację tych bakterii, 10 miliardów żywych komórek na gram produktu, a dawka wynosi 4 litry na 1000 kilogramów nasion, tak więc aplikowana ilość bakterii jest naprawdę na najwyższym poziomie. Chyba jest to preparat, w którym nanosimy największą ilość bakterii Bradyrhizobium japonicum na tonę soi, więc mamy największą koncentrację. Natomiast żeby nie ryzykować, my zbieramy zamówienia oczywiście dużo wcześniej na soję Amiatę, natomiast zaprawianie, inokulowanie soi następuje na przełomie marca i kwietnia, i wtedy dowozimy nasiona. Czyli każdy klient, który zakupił Amiatę w Agrosimeksie ma gwarancję, że otrzymuje nasiona zaprawione czy zainokulowane w takim terminie, żeby wykazały one bardzo wysoką aktywność w kontekście bakterii Bradyrhizobium japonicum i bardzo dobrą symbiozę z korzeniami, a co za tym idzie zapewniły wystarczającą ilość azotu dla soi do wzrostu, rozwoju i plonowania. Oczywiście to nie jest tak, że żyjemy w świecie idealnym, czyli dajemy wszystko tak, jak należy, potem okazuje się, że wszystko funkcjonuje świetnie i zbieramy rekordowe plony soi.

Są takie sytuacje, że może dojść do słabszego brodawkowania. Nie wspominam tutaj już o pH, bo pH poniżej 6,0 jest zabójcze dla bakterii Bradyrhizobium japonicum, czyli będzie znacznie ograniczało ich żywotność i brodawkowanie. Mówimy o sytuacjach, kiedy na przykład dochodzi do bardzo intensywnego przesuszenia tej gleby, mamy suszę glebową, wtedy oczywiście bakterie też o wiele trudniej działają, mają problem, wymierają dużo szybciej i to brodawkowanie jest o wiele słabsze. Również kiedy mamy do czynienia z bardzo wysokim poziomem wód gruntowych, kiedy ta gleba jest bardzo mocno napompowana wodą, to również jest takie środowisko, które nie sprzyja silnemu rozwojowi bakterii Bradyrhizobium japonicum i dobremu infekowaniu korzeni. Dlatego musimy sprawdzać te korzenie.

Takim newralgicznym okresem jest oczywiście kwitnienie, bo wtedy soja ma największe zapotrzebowanie na azot. Kwitnienie, zapylenie i za chwilę nalewanie, wykształcanie ziarna, to wtedy to zapotrzebowanie na azot jest najwyższe. Dlatego kiedy widzimy, że na polu soja zaczyna kwitnąć, pojedyncze kwiatki zakwitają, to jest ten moment, kiedy należy przejść się po tym polu, wykopać kilka, kilkanaście roślin, obejrzeć brodawki. Jeżeli widzimy, że te brodawkowanie jest bardzo silne, bardzo ładne, brodawki należy przekroić, bardzo silne brodawkowanie to ponad 25 dorodnych brodawek na korzeniu. Jeżeli przekrajamy te brodawki i widzimy, że ten kolor brodawek jest taki intensywnie buraczkowy, bardzo czerwony, silny, to znaczy, że bakterie są bardzo aktywne, intensywnie asymilują azot z powietrza. To oznacza, że ta soja nie ma zapotrzebowania na azot w kontekście wysokiego plonu. Jeżeli widzimy, że tych brodawek jest mniej, są one słabe, czasami czarne, podgnite albo kolor brodawek jest blady, oznacza to, że bakterie mają problem z wegetowaniem, mają problem z symbiozą i należy zastosować 30-40 kilogramów azotu w czystym składniku, aby poratować tę soję i zapewnić jej wysokie możliwości produkcyjne. Tak wyglądałoby nawożenie azotowe soi. Ja zdecydowanie odradzam.

Przy dobrze zaszczepionych nasionach, przy dobrej szczepionce zdecydowanie odradzam nawożenie azotowe na starcie. Można sobie zrobić tylko krzywdę, rozleniwić bakterie, spowodować, że ta soja będzie gwałtownie przyrastać, a potem się przegłodzi, więc to nie są dobre pomysły na prowadzenie soi. Tyle, jeżeli chodzi o samą soję. Oczywiście moglibyśmy tutaj wchodzić w agrotechnikę, ona nie jest zbyt skomplikowana, ale ja nie chciałbym tutaj za mocno tego tematu ruszać. Jeżeli państwo będziecie mieli pytania, nasi przedstawiciele służą wiedzą w tym aspekcie. Chciałbym natomiast podejść do tematu słonecznika, który jest w tym roku o wiele bardziej kontrowersyjny. Ostatnie dwa lata to był duży boom na słonecznik, natomiast tak naprawdę ostatni rok 2023 mocno zweryfikował chęci zasiewu słonecznika przez rolników.

Dlaczego? Znowu, słonecznik jest uprawą, która jest prosta i skomplikowana. Za chwilę dwa zdania o tym, gdzie leży clue do sukcesów uprawy słonecznika. Myśmy jakiś czas temu robili takie porównanie „Kukurydza czy słonecznik?”. Porównywaliśmy obie rośliny, wskazywaliśmy różnice. Słonecznik na pewno wymaga nieco bardziej nagrzanej gleby, dlatego ja zawsze mówię, że jeżeli pozycjonujemy wysiew, najpierw kukurydza typu flint, potem kukurydza typu dent, potem idziemy z soją, a na końcu idziemy ze słonecznikiem, jeżeli chodzi o termin siewu. Tak to powinno być ustawione. Oczywiście każdy ma swoje doświadczenia, przynajmniej ci z państwa, którzy dłużej już zajmują się uprawą słonecznika, ja nie będę z tym za bardzo polemizował. Podkreślam bardzo wyraźnie, że minimalny areał uprawy słonecznika to powinno być 10-15 hektarów.

Dlaczego? Dlatego że słonecznik jest rośliną bardzo lubianą przez ptaki. Teraz ptaki, które w późnym okresie wegetacji słonecznika robią naprawdę ogromne naloty, potrafią bardzo mocno te plantacje słonecznika przetrzebić. Jeżeli będziemy mieli do czynienia z niewielkim areałem, to są w stanie kilka hektarów słonecznika naprawdę wyjeść do gołej ziemi, wyjeść niełupki z koszyczków i generalnie nie będziemy mieli żadnego plonu. Miałem sytuacje, gdzie nawet areały czy plantacje na poziomie 10 hektarów potrafiły być tak spustoszone przez ptactwo, że tego słonecznika z 10 hektarów rolnik zbierał 800 czy 900 kilogramów w całości, nie z hektara. Więc tu rzeczywiście trzeba mieć świadomość tego, że ten słonecznik jest taką rośliną, która ma swoją specyfikę pod względem wielkości zasiewu.

Jeżeli mówimy o zapotrzebowanie na nawozy azotowo-fosforowo-potasowe, to oczywiście słonecznik ma jednostkowo nieco większe zapotrzebowanie, jeżeli porównamy je sobie z kukurydzą. Tylko w kukurydzy idziemy na plon suchej masy ponad 20 ton, średnio licząc 11 ton ziarna, 9 ton samej masy zielonej, a w przypadku słonecznika produkujemy około 2-3 ton nasion, niełupek i drugie tyle masy zielonej, więc automatycznie zapotrzebowanie na hektar, biorąc pod uwagę masę, w przypadku słonecznika jest zdecydowanie mniejsze.

To, co jest też na pewno niezwykle istotne, to fakt, że słonecznik wykształca bardzo głęboki system korzeniowy i generalnie ten system wyciąga składniki odżywcze z głębszych warstw gleby, takich, które są niedostępne dla roślin płycej ukorzeniających się. Jeżeli chodzi o ochronę herbicydową, to ona jest na zbliżonym poziomie. Tak naprawdę mówimy o siewie rośliny w szerokiej rozstawie, w szerokich międzyrzędziach. Czyli podobnie jak kukurydza, musimy zadbać o to, żeby to pole było czyste od chwastów, gdyż stanowią one naturalną konkurencję dla słonecznika. Na pewno z punktu widzenia ochrony fungicydowej, pomimo tego, że słonecznik jest mało popularny w Polsce, czyli to nagromadzenie patogenów nie jest jeszcze tak duże, jednak trzeba zwracać uwagę na zgniliznę twardzikową i szarą pleśń. Jeden zabieg jest konieczny. Jeżeli chodzi o ochronę insektycydową, tylko bakteryjna, ewentualnie drutowce, tak jak mówiłem, najważniejsze choroby to zgnilizna twardzikowa, szara pleśń, a największym szkodnikiem, też już o tym wspominałem, jest ptactwo.

Kolejne problemy, jeżeli chodzi o słonecznik, to tak naprawdę porównując z kukurydzą, ale nie tylko, brak możliwości magazynowania na polu. Jak słonecznik dojrzeje, trzeba go zebrać, bo jak nie, to będzie gnił, koszyczki poopadają, zaczną gnić niełupki i tak naprawdę stracimy ten potencjał plonowania. Tak że słonecznik nie jest rośliną, która w polskich warunkach może zbyt długo stać na polu. Pewnym problemem jest kwestia zbioru, dlatego że albo się ma przystawkę do słonecznika, albo się adaptuje heder do zbóż. Ci z państwa, którzy uprawiają dłużej słonecznik, wiedzą, jak taka adaptacja wygląda, wbrew pozorom nie jest jakaś bardzo trudna.

Chodzi o to, żeby palce nagarniacza nie uderzały tak intensywnie w główki słonecznika, nie rozbijały ich, nie wybijały niełupek, tylko żeby je zagarniały delikatnie. Uzyskuje się to różnymi metodami. Niektórzy z rolników wspominali, że zakładają pasy materiału, które łączą te paluchy po to, żeby one pracowały razem i nie były tak agresywne. Więc są na to już, że tak powiem, metody i jest to opracowane. W przypadku słonecznika kolejnym tematem, na który należy zwrócić uwagę, jest kwestia suszenia. Z jednej strony możemy mieć do czynienia z pewnym pyleniem się w momencie, kiedy przesypujemy te ziarna na suszarni.

Z drugiej strony jest to roślina oleista, czyli możemy mieć do czynienia z wydzielaniem się pewnych olejków eterycznych. W tym kontekście musimy pamiętać o tym, że słonecznika nie przewiewamy, nie suszymy wysokimi temperaturami, tylko przewiewamy go powietrzem o temperaturze na poziomie maksymalnie do 40 stopni Celsjusza. W przeciwnym wypadku narażamy się na samozapłon.

A czym to grozi? Wybuchem. Chyba nie muszę państwu tłumaczyć. To jest kolejny element, który powoduje pewną komplikację w przypadku uprawy słonecznika. Zastosowanie na olej. Obecnie możliwości zbytu są średnie, może nie niskie, ale to jest jeden z elementów, o którym należy pamiętać, jeżeli decydujemy się na słonecznik. Należy od początku zadbać o to, aby mieć możliwość zbytu, wiedzieć, gdzie chcemy oddać i pilnować tego, bo ta kwestia ceny i zbytu będzie kluczowa dla ekonomicznego sukcesu uprawy słonecznika.

Niebagatelne zalety słonecznika to niższe wymagania glebowe, wyższa odporność na niedobory wody, niższe zapotrzebowanie na składniki odżywcze, ponieważ jest to roślina mało popularna jeszcze na polskich polach, niższa presja chorób i insektów oraz łatwiejsza ochrona herbicydowa. Natomiast bez wątpienia wadą jest to, że od razu musimy startować z nieco większym areałem, żeby uzyskać ilości handlowe, żeby uzyskać tę ilość na poziomie 20-kilku ton, żeby można było załadować samochód i wysłać go w Polskę, a nie szukać możliwości zbytu tych kilku ton, które zbierzemy. Więc ten areał startowy kształtuje się na poziomie 10-15 hektarów.

Najgroźniejszym szkodnikiem słonecznika są ptaki i to jest temat, z którym nie jesteśmy w stanie walczyć. Musimy przyjąć, że w przypadku tych areałów nieco większych około 10% plantacji zostanie zniszczone przez ptactwo. To jest strata, którą musimy sobie wliczyć w kalkulację ekonomiczną. Słonecznik trzeba zbierać zaraz po osiągnięciu zbioru, odpowiednio przystosowanym hederem i pamiętać o niskich temperaturach suszenia oraz zagwarantowaniu sobie zbytu. Z tytułu agrotechniki widzimy tutaj kilka niebagatelnych zalet. Natomiast niestety słonecznik ma też obecnie jeszcze swoje wady. Więc tak naprawdę, czy słonecznik jest na fali wznoszącej czy opadającej, to jest cały czas temat dyskusyjny i pewnie będziemy się tej uprawie przyglądać. Na pewno jest to alternatywa na gleby słabsze, lżejsze, mniej zasobne. Na takie stanowiska, gdzie inne uprawy pokazują w momencie deficytów wody duże problemy, ograniczają swoją produktywność, słonecznik w takim wypadku radzi sobie zdecydowanie lepiej.

Trzeba mieć świadomość tego, że należy zabezpieczyć sobie rynek zbytu, możliwość sprzedaży. Trzeba mieć świadomość tego, że nie można siać tego słonecznika na małym areale. Z tego tytułu wydaje się, że słonecznik jest raczej rozwiązaniem, które może trafiać na gospodarstwa o nieco większym areale uprawy. Tak jak mówiłem, przez kilka lat, jeszcze przed 2020 rokiem ten areał słonecznika potrafił kształtować się na poziomie 5-7 tysięcy hektarów.

W ostatnich latach gwałtownie skoczył. Jak będzie w 2024 roku? Powiedziałbym, że na podstawie sprzedaży nasion ten areał będzie niższy niż był. Ale znowu, podobnie jak w przypadku soi – 44-50 tysięcy hektarów, to nadal zarówno soję, jak i słonecznik plasuje w kategorii upraw niszowych. My proponujemy słonecznik InSun 222CLP, CLP – Clearfield Plus, czyli odporność genetycznie zakodowana, odporność na preparaty zawierające substancję aktywną imazamoks, co też powinno troszeczkę ułatwiać ochronę herbicydową. Natomiast to, co jest najważniejsze, InSun 222CLP to odmiana średniowczesna, która nadaje się do uprawy w Polsce centralnej i południowej, uzyskuje tam doskonałe wyniki plonowania.

Wiemy już, że są to wyniki wysokie i stabilne w latach. Odmiana charakteryzuje się wysoką zawartością oleju w niełupkach. Same rośliny są średnio wysokie, około 160-170 centymetrów, czyli takiej wysokości, która powinna gwarantować bezproblemową uprawę, koszyczek średniej wielkości, dzięki czemu same rośliny mają większą odporność na wyleganie. Warto zwrócić uwagę na bardzo dobry profil zdrowotności, w tym dosyć wysoką odporność na zgniliznę twardzikową. Koszyczki wielkości około 20-23 centymetrów. Ustawienie pośrednie w stosunku do łodygi, więc nie zwieszają się równolegle do poziomu gleby, tylko pozostają pod pewnym kątem, co powoduje, że z tyłu koszyczka nie gromadzi się wilgoć, woda, tylko ta woda spływa, co też ma na pewno niebagatelny wpływ na wtórne porażenie zgnilizną twardzikową i na gnicie tych koszyczków.

Odmiana, która naprawdę prezentuje się całkiem przyzwoicie, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze, jeżeli chodzi o profil uprawy. Pierwsze wyniki, które uzyskaliśmy na InSunie, to były wyniki z BASF-a, od hodowli, 2021 rok. Jak widać na załączonym slajdzie, to były bardzo dobre wyniki, dlatego że w doświadczeniach poletkowych uzyskaliśmy plony nawet na poziomie powyżej 4 ton z hektara przy przyzwoitej wilgotności na poziomie 15-16%. Były to wyniki zarówno z Kędzierzyna, jak i z Szamotuł, czyli mamy centrum Polski i południowy zachód, więc w tych warunkach InSun pokazał nam się z dobrej strony. W Kędzierzynie-Koźlu, to też zdjęcia z poletek, InSun pokazał bardzo wysoki wczesny wigor, bardzo szybkie, bardzo równomierne wschody, więc w polskich warunkach myślę, że kwestia niezwykle istotna, ten szybki, początkowy wzrost i rozwój, który gwarantuje lepszą kondycję roślin w późniejszych fazach rozwoju. InSun trafił również do badań COBORU, bo chcieliśmy wiedzieć, jak nasza odmiana wygląda, nasza wspólna z BASF-em, wygląda na tle innych odmian.

W pierwszym roku, w roku 2022, był najwyżej plonującą odmianą w badaniach coborowskich, równocześnie jeżeli chodzi o ilość dni niezbędnych do pełnej dojrzałości, nie był też odmianą bardzo późną, co wykazało, że rzeczywiście nadaje się do uprawy w Polsce centralnej, jak i w Polsce południowej. Ten potencjał plonowania w doświadczeniach COBORU kształtował się na poziomie prawie 5 ton z hektara, więc produktywność InSuna jest naprawdę imponująca. Warto również zwrócić uwagę, bo czasami pojawiają się dyskusje, ja wolę słoneczniki SU, dlatego że uzyskuję łatwiejszą i tańszą ochronę herbicydową. Jeżeli mamy o tym rozmawiać, to mamy porównanie tych najpopularniejszych odmian odpornych na sulfonylomoczniki i InSuna, gdzie wzrost czy górka, jeżeli chodzi o potencjał plonowania, jest naprawdę duża. Należałoby się zastanowić nad tym jednym tematem. Okej, położymy mniejsze pieniądze na ochronę herbicydową, będzie ona łatwiejsza, ale z drugiej strony oddajemy część plonu kosztem siewu odmiany o nieco niższym potencjale.

Tu warto sobie zadać pytanie, gdzie tak naprawdę leży klucz do sukcesu? Czy w wykorzystaniu maksymalnego potencjału plonowania, czy w łatwiejszym prowadzeniu łanu, agrotechniki? Tę odpowiedź państwo musicie udzielić sobie sami. W 2023 InSun zaplonował powyżej wzorca, choć te plony były słabsze generalnie dla słonecznika. Widać, że 2023 nie był korzystnym rokiem, choć te plony na poziomie powyżej 3,5 w doświadczeniach coborowskich również pokazywały, że ta produktywność jest. W 2022 InSun naprawdę trafił na optymalne warunki dla swojego rozwoju i plonowania. Te plony potrafiły na przykład w Przecławiu na Podkarpaciu zbliżyć się do 6 ton z hektara, więc ekstremalnie wysoko i ekstremalnie produktywnie. W 2023 roku najlepsze wyniki mieliśmy w Śremie, w Przecławiu, to było prawie 5 czy ponad 5 ton z hektara, więc ta produktywność również była bardzo wysoka. Także na Lubelszczyźnie, czy na Dolnym Śląsku InSun plonował zdecydowanie powyżej średniej z doświadczeń, więc pokazał, że jeżeli chodzi o możliwości produkcyjne, jest to jedna z najplenniejszych, jeżeli nie najplenniejsza dostępna w Polsce odmiana.

Szanowni państwo, tyle ode mnie, jeżeli chodzi o te dwa tematy, soja i słonecznik. Na pewno tematu nie wyczerpaliśmy, na pewno jeszcze długo można byłoby rozmawiać, dywagować o tych dwóch uprawach i wiele jeszcze można byłoby powiedzieć i wiele jeszcze się dowiedzieć. Myślę, że sporo odpowiedzi udzielą nam kolejne sezony wegetacyjne, choć moim zdaniem to soja jest tą uprawą, która jest na fali wzrostowej, która będzie zyskiwała popularność, warto stawiać na tę uprawę, dlatego że korzyści zdecydowanie przeważają wady. Uprawa, agrotechnika, ze względu na rejestrację szerokiej gamy produktów, herbicydów, insektycydów, fungicydów, jest już zdecydowanie prostsza, mamy doskonałe odmiany, dopasowane do polskich warunków glebowo-klimatycznych, więc wszystkie elementy i oczywiście całkiem przyzwoitą cenę skupu, i możliwość sprzedaży tu w Polsce, a nie konieczność szukania zbytu gdzieś poza granicami. Wszystkie te elementy powodują, że moim zdaniem soja powinna zdecydowanie zyskiwać na popularności.

W przypadku słonecznika jest to sytuacja bardziej skomplikowana. Osobiście uważam, że na słabe stanowiska słonecznik jest bardzo dobrym rozwiązaniem, ale taką decyzję trzeba podejmować bardzo świadomie, będąc świadomym wszystkich zalet, ale też kilku ważnych wad uprawy słonecznika. Ja ze swojej strony w tym momencie bardzo państwu dziękuję za towarzyszenie mi w tej krótkiej wyprawie w nieco mniej popularne uprawy na naszych polach.

Natomiast koleżanki mi tu podsyłają jedno z pytań od uczestników: Czy trzeba stosować azot w uprawie soi? Starałem się już na to pytanie odpowiedzieć. Jeżeli siejemy własne nasiona, jeżeli zaprawiamy preparatem, inokulantem, gdzie nie jesteśmy pewni do końca jakości, to na pewno warto pokusić się o delikatne nawożenie na starcie, bo nie wiemy tak naprawdę, co się wydarzy na tym polu. Jeżeli mamy nasiona kwalifikowane, zainokulowane dobrym produktem, krótko przed terminem siewu, krótko mówię, do miesiąca przed terminem siewu, gdzie produkcja w zakładach nasiennych to jest produkcja z dodatkowym preparatem zabezpieczającym żywotność bakterii na nasionach, w takim wypadku nie ma sensu stosowania azotu na starcie w uprawie soi. Konieczność zastosowania azotu może pojawić się w późniejszym terminie. Mówimy o kwestii kwitnienia soi, tak jak już państwu tłumaczyłem. Na początku, kiedy widzimy, że soja zaczyna kwitnąć, dokonujemy oceny kondycji tych bakterii brodawkowych, brodawek i dopiero na tej podstawie możemy podejmować decyzję o tym, czy soję należy, czy nie należy zasilić azotem. Największe zapotrzebowanie soi na azot to jest właśnie faza kwitnienia i po kwitnieniu. To jest ten newralgiczny punkt, który decyduje o tym, czy uda nam się uzyskać wysoki plon soi, czy będzie on średni. Chyba to byłaby w miarę komplementarna odpowiedź na to pytanie.

Ja ze swojej strony jeszcze raz państwu dziękuję i życzę miłego wieczoru. Dziękuję, do widzenia.